Gdzie kupuję koszule + przegląd lnianych koszul na lato
Nie ukrywam, że koszule to mój ulubiony element garderoby. Mam w szafie kilkanaście sztuk i muszę przyznać, że ratują mnie zawsze w sytuacji, gdy nie mam czasu na wymyślne komponowanie stroju. 90% moich koszul to bawełniane modele w kroju oversize - wystarczy, że dobiorę do tego czarne rurki lub jeansy i outfit gotowy:)
W dzisiejszym wpisie pokażę Wam dokładnie moją kolekcję wraz z opisem,gdzie je kupiłam. Uprzedzę wniosek: większość moich nabytków pochodzi z sh - mam więc nadzieję, że choć trochę zachęcę Was do zakupów z "drugiej ręki".
W końcowej części wpisu pokażę także moje propozycje lnianych koszul na lato: doszłam bowiem do wniosku, iż w bardzo ciepłe dni bawełniane koszule (zwłaszcza te z grubszej bawełny) nie do końca się sprawdzają (mam tu na myśli takie duszne, parne dni podczas których marzymy tylko o letniej kąpieli). Nawet mocno rozpięta koszula przylega jednak do szyi a sam kołnierzyk to przecież dodatkowy materiał. Dlatego sama mam zamiar nabyć jedną bluzkę w koszulowym kroju najlepiej z lnu: materiału, który jest bardziej przewiewny i zdecydowanie lepiej sprawdza się podczas upałów.
Przegląd koszul w szafie kapsułowej
Błękitna koszula zakupiona w sklepie Espirit rok temu podczas wyprzedaży. Wykonana z 100% bawełny. Bardzo wygodna i o dziwo dość przewiewna (mimo iż materiał nie jest cienki). Łączę ją najchętniej z białymi jeansami lub czarnym rurkami. Dość ładnie się "starzeje", myślę, że posłuży mi jeszcze następne 12 miesięcy:)
Białe koszule to mój ulubiony element garderoby. Posiadam ich dokładnie 6. Jedną zakupiłam w sklepie Cross Jenas, model z Polo Ralph Lauren to koszula z odzysku po moim bracie, reszta to już zakupy z second handów. Większość wykonana jest z bawełny, tylko jedną posiadam z mieszanki bawełny i wiskozy.
Fakt, trzeba obchodzić się z nimi dość ostrożnie: wszak biel lubi żółknąć, ma tendencję do przebarwień i dość szybko się brudzi. Ja odkryłam ostatnio środek w Rossmanie, który pozwala mi usunąć przebarwienia na kołnierzyku i pod pachami. Domyślam się, że pewnie istnieje naturalna metoda na takie plamy, ale jeszcze jej nie przetestowałam:)
Białe koszule łączę najczęściej z jeansami i czarnymi rurkami. Zazwyczaj dorzucam jeszcze trampki, adidasy lub baleriny, by całość nie wyglądała zbyt "biurowo". Moja kolekcja jest na ten moment wystarczająca i nie planuję żadnych zakupów jeśli chodzi o ten kolor.
Beżowe i kremowe koszule to moje ostatnie odkrycie. Posiadam dokładnie dwie sztuki. Ciemniejsza zakupiona została w lumpeksie (to mieszanka wiskozy, która jest o dziwo dość przewiewna i wygodna), natomiast ta w odcieniu ecru to mój jedyny jedwabny nabytek. Jest troszkę przykrótka, dlatego cieszę się, że wróciła moda na wysoki stan spodni i spódnic :P to rozwiązuje mój problem;) Otrzymałam ją w prezencie a pochodzi z kolekcji Zary. Myślę, że jeszcze kiedyś zdecyduję się na samodzielny zakup, gdyż nie taki jedwab straszny jak go malują:) Moją koszulę piorę w pralce w specjalnym woreczku w 30 stopniach, suszę na wieszaku i prasuję na dedykowanym trybie w żelazku. Jak na razie nic się z nią nie dzieje, więc nie narzekam:)
Róż odkrywam na nowo: przekonałam się zwłaszcza do pudrowego różu. Mam w szafie dokładnie 3 koszule w tym kolorze: wszystkie pochodzą z second handów:)
Bardzo ładnie prezentują się zwłaszcza o tej porze do białych spodni lub jasnych jeansów.
Bardzo podobają mi się koszule w paski w tym kolorze. Widzę, że nie tylko mnie, bo w sklepach znajdziecie mnóstwo pasiastych koszul w odcieniu bieli i różu.
Pozostając w temacie "stripes". Posiadam dwie koszule w paski: jedną marki Giant (kupiona w męskim dziale w lumpeksie) z bardzo grubej bawełny. Nie nadaje się na upalne dni, ale jesienią i zimą nosiłam ją często. Sprawdza się głównie podczas chłodniejszych dni. Druga koszula niestety przeżywa swoje ostatnie chwile. To też lumpeksowy nabytek akurat mojej Mamy, który "podkradłam" jej z szafy. Widzę jednak, że czas odcisnął na niej swoje piętno i zapewne odłożę ją na półkę rzeczy do chodzenia po domu.
Bardzo lubię koszule w kolorze zgnitej zieleni. Posiadam jedną sztukę, którą noszę bardzo często. Tym bardziej, ze wykonana jest z mieszanki bawełny i elastanu. To także lumpeksowy nabytek.
Moja ostatnia koszula to także ciuch z odzysku. Bluzka z cieniutkiej bawełny z domieszką wiskozy w kolorze wina i z pieknym kwiatowym wzorem. Wyglada bardzo ładnie w połączeniu z czarnymi spodniami z wyoskim stanem. Taka trochę w stylu vintage, który ostatnio coraz bardziej mnie kusi;)
Muszę przyznać, że lubię tego rodzju posty, gdyż zmuszają mnie do dokładnego przeglądu szafy. Dzięki temu wiem, że nie potrzebuję kolejnej białej koszuli, za to przydałaby mi się jakaś w paski, najlepiej z lnu.
Tak jak pisałam na początku, bardzo cenię sobie naturalne materiały, dlatego też szukając idealnego splotu na lato, wyczytałam, iż najlepszą alternatywą dla bawełny jest len właśnie. W lnie człowiek poci się 1,5 razy mniej niż w przypadku bawełny i 2 razy mniej niż ubrany w odzież wiskozową . Z kolei podczas chłodniejszych dni materiał ten otula przyjemnym ciepłem. Nie elektryzuje się, nie niszczy się podczas wielokrotnego prania, jest bardziej odporny na "zabrudzenia" bakteryjne i grzybiczne.
Przejrzałam moje ulubione sklepy i przygotowałam dla Was kilka propozycji
Lniane koszule z lnianej kolekcji Wólczanki.
Kolekcja lniana Mango
Lniane koszule Massimo Dutti
Na tym kończę dzisiejszy wpis:) Mam nadzieję, że przekonacie się do zakupów w sh, a jeśli nie, to na pewno znalezienie idealnej koszuli nie będzie stanowiło problemu. Muszę przyznać, że akurat ten element najłatiwej znaleźć w sklepach czy lumpeksach. Jeśli zaś widziałyście jakieś fajne lniane koszule w sklepach, to podzielcie się w komentarzach:)