Moje sposoby na oszczędzanie: jak podreperować domowy budżet i tym samym być bardziej "eko"
Temat ten chodził mi po głowie już od dłuższego czasu. Jako że w tym roku postanowiliśmy w końcu wyremontować nasze mieszkanie, siłą rzeczy wiązało się to ze zgromadzeniem większej ilości gotówki. Zresztą bez względu na cel, chciałam w końcu wprowadzić w życie kilka zmian, które wyszłyby na dobre nie tylko mojemu portfelowi, ale także środowisku.
Przedstawię Wam zatem dziś subiektywną listę rzeczy, które, moim zdaniem, przyczyniły się do "podreperowania" mojego domowego budżetu i sprawiły, że nasze codzienne życie stało się bardziej "eko";)
Minimalizm w kosmetykach oraz ... naturalne mydło w kostce
Muszę przyznać, że pod tym względem nigdy nie byłam zbyt rozrzutna. Nie jestem kosmetycznym freakiem i nie kupuję dużej ilości kosmetyków.
Jeśli chodzi o make up to ograniczyłam się w sumie do: dwóch tuszy do rzęs, odżywki do rzęs, jednej paletki cieni, kremu BB, kilku matowych kredek do ust i eyelinera. I tyle:) nie znajdziecie w moje kosmetyczce nawet jednego pędzla do makijażu czy najnowszego rozświetlacza. Po prostu pogodziłam się z faktem, iż nie mam nawet motywacji, by nauczyć się bardziej profesjonalnego podejścia do tego tematu;)
Poza tym mam to szczeście, że moja cera raczej nie płata mi psikusów a uważam też, że im mniej tej całej "papki" na twarzy, tym mniej zmarszczek na starość:P
Jeśli zaś chodzi o resztę kosmetyków: szampon do włosów, odżywka, maska, naturalne oleje do olejowania, płyn do demakijażu oczu i balasam do ciała.
Nie kupuję płynów do higieny intymnej, 10 żeli do mycia twarzy czy innych specyfików.
Taki zestaw w zupełności mi wystarcza, choć wiem, że i w tej kwestii mogłabym się poprawić. Niemniej szampony do włosów w kostce totalnie nie przypadły do gustu moim włosom i tutaj na razie nie pójdę na ustępstwa.
Za to przepadłam jeśli chodzi o kostki naturalnego mydła do ciała! Wystarczają na o wiele dłuższy okres czasu niż żele pod prysznic w płynach, a do tego ograniczamy w ten sposób kupowanie kolejnych plastikowych opakowań.
Te piękne mydła ze zdjęć pochodzą ze sklepu Mydlane Rewolucje i gdy tylko "wykończymy" mydełka przywiezione z Bułgarii, to na pewno zamówię kolejne ze strony tej firmy.
Pozostając w temacie środków kosmtycznych, ograniczam także kupowanie chemii gospodarczej. Soda i ocet mogą zdziałać cuda! Poza tym jakieś 15 miesięcy temu kupiliśmy wielką butlę ekologicznego mydła naturalnego w płynie, z którego robię resztę środków: płyn do mycia szyb, roztwór do mycia podłogi i innych powierzchni. Mój przepis na płyn do mycia szyb? Do butelki z rozpylaczem wlewam trochę mydła (około łyżki), 3 łyżki spirytusu lub octu, kilka kropel olejku lawendowego i całość zalewam ciepłą wodą. Podobnie postępuję w przypadku płynu do mycia podłóg.
Minimalizm w książkach
Nie kupuję książek. A raczej kupuję może raz do roku i tylko wtedy, gdy wiem, że nie uda mi sie jej wypożyczyć lub gdy jest to np. podręcznik do nauki języka. Tak w ogóle publiczna biblioteka to złoto! Nie dość, że mnóstwo książek w zasięgu ręki, to jeszcze ta ekscytacja... czasem bowiem biorę jakiś tytuł "na ślepo";)
To samo tyczy się magazynów. Abstrahując już od faktu, że są czasem horrendalnie drogie, to zazwyczaj składają się z samych reklam, a tych mam już pod dostatkiem w Internecie;)
Minimalizm w kuchni
A raczej mądre gospodarowanie jedzeniem! Planuje obiady na kilka dni i staram się dobierać je tak, by nie marnować produktów spożywczych. Jeśli zostaną mi ziemniaki, to następnego dnia: voila: kopytka!
Poza tym, znacznie usprawniliśmy system wykorzystywania jedzenia do cna, gdy kupiliśmy mniejszą lodówkę. Nie magazynujemy w ten sposób zakupów. Mam ten komfort, iż miekszam w miejscu, w którym dosłownie pod nosem mam piekarnie, ryneczek z warzywami i mniejsze dyskonty, więc mogę chodzić na drobne zakupy nawet codziennie.
Minimalizm w ubraniach i second handy
I tu po raz kolejny kłania się zaleta posiadania szafy kapsułowej. Odkąd mam w garderobie ubrania, które po prostu lubię, to nie mam potrzeby wydawania pieniędzy na wyprzedażach. I muszę przyznać, że to właśnie na tym punkcie oszczędzam najwięcej.
Więcej o szafie kapsułowej i ograniczeniu potrzeby nieustannego kupowania możecie przeczytać tutaj: WPIS
Na Trello mam dokładną listę wszystkich ubrań i zanim kupię coś nowego, to najpierw muszę przeanalizować, czy aby na pewno jej potrzebuję.
Zaprzyjaźniłam się też z OLX, Vinted i Remix - platformami, na których mogę sprzedać ubrania, które przestały mi się podbać bądź które już na mnie nie pasują. W ten sposób choć w części odzyskuję wydane pieniadze.
W ogóle uważam, że idea second handów jest bardzo przydatna. Nie tylko możemy zaoszczędzić sporo pieniędzy: w końcu to właśnie w lumpeksach możecie upolować kaszmirowe swetry za kilka złotych. Ale co więcej, dajemy "drugie życie" ubraniom, które nie wylądują na śmietniku.
Możecie wierzyć lub nie ale wprowadzenie tych zmian pozytywnie wpłynęło na stan oszczędności na moim koncie;)
Poza tym, raz w miesiącu robię dokładny plan wydatków i z góry odkładam wyznaczoną sumę na konto oszczędnościowe. Wszelkie nadwyżki (które kiedyś przeznaczałam na ciuchy), obecnie także wędrują na "skarbonkę". Taki rygorystyczny schemat pozwala mi na lepsze zarządzanie pieniędzmi i sprawia, że czasem dwa razy się zastanowię, zanim coś kupię. Dajcie znać, jakie są Wasze sprawdzone sposoby na trzymanie domowego budżetu w ryzach:)