Szafa kapsułowa - jak zacząć. Moje początki i mini poradnik
Pomysł na napisanie tego artykułu powstał po publikacji wywiadu z moją skromną osobą na blogu marki Ansin, z którą miałam przyjemność współpracować. Stwierdziłam, że aby w pełni wyczerpać temat, stworzę swój własny mini poradnik, który oparłam na moich doświadczeniach w tworzeniu szafy kapsułowej. Zdaje sobię sprawę, że tego typu artykułów jest już w sieci wiele, ale ja akurat uważam, że każda cegiełka jest ważna w budowaniu świadomości i poczucia zadowolenia z swej garderoby. A zatem zapraszam na kolejny wywiad: tym razem taki, który przeprowadziłam sama ze sobą :)
Krótkie przypomnienie: moje początki z szafą kapsułową: ale po co to komu, komu to potrzebne?
Nigdy nie posiadałam dużo ubrań, jednak na przestrzeni mojego życia przeszłam przez różne fazy stylu. Od fascynacji dzwonami, po trampki i glany , styl hippi, aż do sportowej elegancji, którą uwielbiam do dziś. Pamiętam jednak, że miałam takie ubrania, które były totalnie ulubione i które pamiętam do dziś. Nosiłam je niemal non stop i to utwierdziło mnie później w przekonaniu, że nie warto trzymać w swojej szafie rzeczy, których nie mamy ochoty nosić. Ale do sedna.
Myślę, że takim początkiem była wyprowadzka na studia: musiałam wówczas mocno ograniczyć ilość posiadanych ubrań, bo najzwyczajniej w świecie w wynajmowanych mieszkaniach nie miałam zbyt wiele miejsca do przechowywania. Nie żyłam jednak wedle zasady “capsule wardrobe”, gdyż zwyczajnie to pojęcie nie było mi znane (bo i było to bardzo dawno temu, ale kto by tam liczył:P). Intuicyjnie jednak już wtedy bardzo dbałam, by w moich szafeczkach znajdowały się ubrania wyselekcjonowane. Raz na jakiś czas robiłam przegląd i oceniałam, czy dana rzecz wpasowuje się w moje standardy.
Gdy 6 lat temu kupiliśmy własne mieszkanie i mogłam w końcu wygospodarować w nim miejsce do przechowywania z prawdziwego zdarzenia, nie rzuciłam się w wir kupowania. Jedyne na co się zdecydowałam, to powieszenie wszystkich ubrań na wieszakach, by mieć do nich wygodny dostęp. I to był strzał w dziesiątkę! Dzięki temu dokładnie widziałam ile mam ubrań, po co sięgam najczęściej, jakie fasony i kolory najlepiej się u mnie sprawdzały. Z czasem zaczęłam wyprzedawać ubrania kiepskiej jakości, a w ich miejsce pojawiały się wymarzone klasyki. Pokochałam na nowo second handy, w których mogłam znaleźć ubrania wykonane z naturalnych tkanin w niższych cenach.
Zdałam sobie także sprawę, że jeśli posiadamy pewną bazę ubrań w neutralnych kolorach, to możemy je niemal dowolnie łączyć w coraz to nowe zestawy. Odkryłam moc dodatków i dobrych skórzanych butów. Poznałam kroje i fasony, w których czuję się najlepiej i które podkreślają moją figurę.
Odpowiadając na pytanie zawarte w tytule tego akapitu: ale po co? dla kogo?
Ano po to, by wreszcie mieć tę świadomość, że mam się w co ubrać. Że mam pewien określony styl, który mi pasuje i z którym ktoś może mnie kojarzyć (“królowa marynek”?:D). Po to, by w sytuacji awaryjnej ubrać się w 30 sekund i wyglądać przyzwoicie :) By dobrze się czuć we własnej skórze, by nabrać pewności siebie. By inne dziewczyny na ulicy zerkały ukradkiem i myślały: skąd ta torebka?:D
Wreszcie po to, by nie dokładać naszej planecie kolejnych setek szmatek z poliestru, by nauczyć się cieszyć z tego co już posiadam. Jest wiele zalet szafy kapsułowej ale o tym w innym rozdziale ;)
Jak stworzyć szafę kapsułową - mini poradnik krok po kroku
Jest wiele poradników na temat tworzenia spójnej szafy kapsułowej i myślę, że pewne zalecenia będą niejako powtórką tego, co już znacie (o ile temat capsule wardrobe jest Wam znany). Niemniej każdy z nas może dodać coś od siebie, dlatego zbiorę poniżej moje spostrzeżenia.
1. Krok pierwszy: gruntowne porządki!
Bez tego ani rusz. Dopiero, gdy zobaczysz WSZYSTKIE ubrania, które masz na jednej stercie, zdasz sobie sprawę z tego, ile posiadasz. Dlatego przed przystąpieniem do porządków, przygotuj sobie minimum dwie-trzy godziny wolnego czasu, zaparz herbatę, włącz ulubioną muzykę. Jeśli masz kogoś zaufanego: mamę, siostrę, brata, przyjaciółkę, która jest w stanie szczerze stwierdzić, czy w danej rzeczy jest Ci dobrze, to warto zaprosić takiego kompana :)
Odkurz najpierw podłogę lub przygotuj miejsce, w którym będziesz mogła odkładać ubrania na 3 kupki.
2. Pierwsza selekcja pozwoli Ci realnie spojrzeć na te rzeczy, które najbardziej lubisz a które zapewne staną się Twoją bazą.
Przymierz każdą rzecz, określ czy dobrze leży, czy czujesz się w niej komfortowo, czy nie ma jakichś mankamentów czy też innych wad, które Cię irytują. Posegreguj ubrania według następującego schematu:
- top of the top, czyli ubrania, które na pewno zostaną w Twojej szafie
- niby ok ale nie do końca - na pewno masz takie rzeczy, co do których nie masz pewności. Warto wówczas dać im jeszcze jedną szansę, powiesić je na widoku, by zobaczyć, czy będziesz po nie sięgać. Jeśli nie, to przy następnych porządkach będą musiały trafić na trzecią stertę, czyli…
- out! Nie miej sentymentów: t-shirt od byłego chłopaka, stara poplamiona bluzka, za małe lub za duże spodnie, ubrania, w których po prostu czujesz się kiepsko lub które nie nadają się już do dalszej eksploatacji. Czas powiedzieć im "żegnaj"!
3. Zainwestuj w porządną bazę, czyli w ubrania, które będą takim codziennym wyborem: wygodne czarne spodnie, biały i ciemny t-shirt, fajnie skrojona koszula, marynarka, itp. Moją subiektywną listę znajdziesz poniżej. Dzięki takiej neutralnej bazie będziesz mogła wykorzystać bardziej finezyjne ubrania. Piękna koszula w bladoróżowe flamingi będzie wyglądała stylowo, jeśli połączysz ją ze stonowanym dołem. Do wzorzystej rozkloszowanej spódnicy możesz założyć białą koszulę lub t-shirt i nie będziesz musiała się martwić, czy jedno pasuje do drugiego.
Być może to banały, takie niby nic ale czas na eksperymenty przyjdzie później ;)
Poza tym, ważne jest być określiła/określił swój styl życia i obecne potrzeby. Jeśli jesteś akurat rodzicem który pracuje z domu, to może w pierwszej kolejności zainwestuj w dobrej jakości ładny dres i wygodne buty.
4. Twórz listy zakupowe i bądź cierpliwa/cierpliwy!
Jeśli nie chcesz ponownie zapełnić szafy “bylejakością”, trzymaj się listy. Ja na przykład używam aplikacji Trello (dostępna na telefony i komputery), ale możesz także posiłkować się zwykłym zeszytem. Spisz wszystkie ubrania, które już masz. Zanotuj przy każdej rzeczy, gdzie ją kupiłaś, ile kosztowała, jak się nosi i czy była warta inwestycji. Pozwoli Ci to uniknąć błędów zakupowych w przyszłości.
Podobnie z rzeczami, które dopiero chcesz kupić. Nie rzucaj się też na pierwsze z brzegu ubrania, które wpadną Ci w oko. Rób zawsze dokładny reaserch, sprawdzaj ceny, składy materiałów, dokładnie czytaj opisy i pamiętaj o swoich prawach konsumenta. Jeśli kupione w sieciówce spodnie rozpadną się po 3 praniach to masz święte prawo je reklamować.
5. Inspiruj się. Na początku drogi pewnie ciężko nawet stwierdzić, co tak właściwie nam pasuje i co nam się podoba. Dlatego tak ważna jest pierwsza selekcja i określenie naszych preferencji. Ja korzystam z przywilejów mojego pokolenia i zaglądam na Pinterest, Instagram, Youtube. Inspirujący są także ludzie na ulicy. Swego czasu bardzo często odtwarzałam stylówki dziewczyn, które szczególnie mi się podobały. To pozwoliło mi także zbudować bazę ubrań, w których czuję się najlepiej. Poza tym, sama robię sobie zdjęcia moich stylizacji, które potem zapisuję sobie na telefonie. Gdy nie mam akurat weny, przeglądam folder i mam niejako ściągę gotowych zestawów :)
6. Inwestuj w naturalne tkaniny i materiały. Z biegiem lat przekonałam się, że naturalne tkaniny po prostu wyglądają lepiej, przyjemniej się je nosi, ładniej się starzeją i są lepsze dla środowiska.
7. Dbaj o swoje ubrania. Sprawdzaj metki i postępuj zgodnie z zaleceniami producenta. Unikaj prania w wysokich temperaturach i ekstremalnego wirowania. Buty regularnie oddawaj do szewca, by wymienił w nich fleczki czy podzelował podeszwy. Zresztą, gdy zainwestujesz w ubrania i dodatki, które będziesz uwielbiać i nosić często, to siłą rzeczy będziesz chciała korzystać z nich jak najdłużej.
Bardzo subiektywny ranking ubrań, które warto mieć w swojej bazie
Jeszcze raz napiszę, to moja SUBIEKTYWNA lista rzeczy, dzięki którym udaje mi się stworzyć spójne i wygodne stylizacje do pracy i na co dzień. Nie musicie ślepo podążać za tymi wytycznymi, bo jak pisałam wyżej, nie wszystkie elementy garderoby mogą Wam odpowiadać.
- wełniana marynarka (bądź jeśli dopiero zaczynacie przygodę z żakietami to może być bawełniana, wiskozowa lub z domieszką poliestru, te wełnaine są bowiem najdroższe a nie wiaodmo przecież, czy akurat żakiet to będzie to "coś") . Najlepiej w kolorze czarnym, granatowym, szarym lub beżowym. Ja akurat posiadam marynarki we wszystkich bazowych odcieniach ale na początek warto zainwestować w kolor, który najbardziej nam odpowiada. Ja noszę moje marynarki w wersji smart casual, czyli w połączeniu z jeansami, t-shirtem lub sportowy obuwiem. Przed zakupem warto przymierzyć kilka fasonów: jednorzędowe, dwurzędowe, taliowane, oversize, by przekonać się, w której wersji czujemy się najlepiej.
-
biała koszula. Polecam szczególnie te ze 100% bawełny lub wiskozy. Może i trochę bardziej się gniotą i trzeba je prasować ale za to pięknie się prezentują. Ja najczęściej wybieram modele oversize lub po prostu kupuję w rozmiarze większym niż standardowo noszę. Praktycznie zawsze podwijam rękawy i wpuszczam koszulę w spodnie. Jeśli nie chcecie wydawać dużej sumy to koniecznie sprawdźcie lokalne lumpeksy, zwłaszcza działy męskie, gdyż można w nich znaleźć prawdziwe perełki
-
błękitna lub beżowa koszula. Wytyczne podobnie jak przy białej :) celowo jednak piszę o nich oddzielnie, bo mam obecnie chyba 3 błękitne koszule i 3 beżowe. Noszę je równie często jak t-shirty.
-
biały i czarny t-shirt. Klasyka gatunku. Ja wybieram najczęściej te lekko oversize i koniecznie z dekoltem w serek, bo akurat mam wrażenie, że optycznie “wydłużają” moją szyję. Znalezienie idealnego białego t-shirtu to jak szukanie Świętego Graala, z mojej strony mogę polecić te z Arket, COS-a, Tatuum.
-
**longsleeve w paski lub cienki bawełniany sweter **
-
wygodne jeansy. I tutaj także należy znaleźć odpowiedni fason dla siebie. Jedyne co mogę doradzić, to na początek warto kupić spodnie bez dziur i przetarć, w ładnym niebieskim odcieniu, ze średnim lub wyższym stanem.
-
jasne spodnie bawełniane lub lniane sama ostatnio się przekonałam, że jaśniejszy "dół" potrafi na nowo zdefiniować moją garderobę
-
wełniane garniturowe spodnie. Założysz je do szpilek i marynarki i masz strój na wiele okazji. Z t-shirtem i trampkami nabierają luźniejszego charakteru ale wciąż wyglądają schludnie. Ja zakochałam się w wełnianych spodniach z wyższym stanem i zakładkami - mam dwie pary z Massimo Dutii i czuję się w tym aspekcie zaspokojona.
-
wełniany zimowy płaszcz . Dwa lata temu zainwestowałam w ocieplany, taliowany wełniany płaszcz od polskiej marki i to był strzał w dziesiątkę. Jeden z moich najlepszych zakupów.
-
trencz lub skórzana ramoneska. Celowo piszę “lub” gdyż są fani stylowych trenczy i zadziornych “biker jacket”. Ja akurat wybieram trencz, gdyż w ramonesce czuję trochę przytłoczona. Niemniej te dwa okrycia wierzchnie idealnie sprawdzą się wiosną i wczesną jesienią
-
kaszmirowy sweter i lniana koszula. Dlaczego połączyłam te dwie rzeczy? Bo to sezonowe must-have :) Jesienią i zimą zakładam pod płaszcz lub marynarkę cienki kaszmirowy sweterek, natomiast latem prawie codziennie sięgam po przewiewny len. Tych dwóch elementów także polecam szukać w second handach, gdyż ceny naturalnych tkanin nie należą do najtańszych.
-
wygodne skórzane obuwie. Ja wybieram buty ze skóry naturalnej, jeśli jednak ze względów ideologicznych wolicie eko-skórę to proszę bardzo:) ważne, by buty były komfortowe w noszeniu. Nawet najpiekszne szpilki, jesli są za ciasne lub za wysokie, nie wyglądają dobrze. Warto dobrać obuwie do stylu życia: ja w mojej garderobie muszę mieć: mokasyny, trampki, botki na niskim obcasie, czółenka na niskim obcasie oraz espadryle :)
-
wygodny ładny dres: przyda się podczas wieczorów na kanapie, wizyty u sąsiadki czy podczas spaceru z pasem.
-
dodatki: skórzany pasek, zegarek, ładna biżuteria, torebka - zawsze podkreślam, że to dodatki “robią robotę” nawet przy najzwyklejszej stylizacji.