Baleriny idealne… czy takie istnieją?
Wiosna, lato… czas wyciągnąć z szafy letnie sukienki, lniane koszule, cienkie topy i słomiane kapelusze. I jak co roku wracał do mnie temat wygodnych, nieobcierających, dobrze dopasowanych czarnych balerinek (no bo cały czas mam w głowie outfit składający się z ulubionych niebieskich jeansów, białej lnianej koszuli i minimalistycznych czarnych butów na płaskiej podeszwie.. widzicie to?:D). Początkowo testowałam różne skórzane modele, ale zauważyłam, że podczas upalnych dni moje stopy i tak kończyły oblepione plastrami a obtarcia goiłam tygodniami. W końcu dałam sobie spokój i stwierdziłam, że najwidoczniej lato to dla mnie czas lekkich klapek i trampek.
I tu powinien nastąpić akapit pt: “I nagle znalazłam ideał….” ale zanim o nim, to najpierw słowo o wpływie ... reklamy. W mojej “blogerskiej” bańce, w której się poruszam, co rusz sprytne algorytmy podpowiadały mi różne marki. Nie inaczej było z Vivaią. Przyznam, że zainteresował mnie ich design i obietnica niesamowitej wygody. Weszłam na stronę, poczytałam i właściwie to tyle. Stwierdziłam, że “buty z przetworzonych butelek” to chyba nie najlepsza opcja. No bo niby jak ten plastik ma oddychać?
Kilka miesięcy później otrzymałam mailową wiadomość z propozycją współpracy od tej marki, na którą zgodziłam się …. po kolejnych kilkunastu tygodniach :) Początkowo nie byłam przekonana ale wszędobylskie reklamy, recenzje Influencerek, które obserwuję i zapytania na Instagramie od moich obserwatorów w końcu mnie złamały. Stwierdziłam: “a nóż, przetestuję, zobaczę o co tyle szumu”.
I tak oto jestem posiadaczką trzech modeli: dwóch par balerinek oraz jednej pary czółenek na niewysokim obcasie. Użytkuję je od kwietnia tego roku bardzo intensywnie i po tym czasie mam już jakiś ogólny ogląd sprawy, który Wam przedstawię, bo przeczesując “polskie internety” zauważyłam, że niewiele jest obszernych recenzji :)
Technologia i sustainability
- Innowacyjna metoda wytwarzania: marka Vivaia chwali się na swojej stronie, iż ich buty wykonywane są innowacyjną metodą przetwarzającą plastikowe butelki, a która mimo wszystko zapewnia naszym stopom odpowiednią cyrkulację. Szczegółowe informacje znajdziecie na tej podstronie: Sustainability.
I rzeczywiście, jeśli przyglądam się z bliska moim butom to mają one taką specyficzną fakturę, a’la siateczkę. Ma to swoje plusy i minusy: do tych pierwszych na pewno można zaliczyć fakt, że buty rzeczywiście “oddychają”, stopy się nie pocą a sam materiał jest elastyczny. A minus? Materiał dość łatwo się brudzi: ciemne modele “łapią” kłaczki i kurz, jasne z kolei trzeba przemyć mokrą szmatką praktycznie po każdym wyjściu. - Marka Vivaia zapewnia, że ich buty są trwałe i na pewno posłużą nam wiele sezonów. Tego jeszcze potwierdzić w 100% nie mogę, bo używam ich dopiero kilka miesięcy ale po tym czasie nie zauważyłam jakiegoś nadmiernego zużycia. W jednym bucie rozszedł się tylko klej na łączeniu po praniu, ale to chyba wypadek przy pracy, poza tym odrobina kleju i po sprawie:)
EDIT: Tutaj uwaga: ja buty skleiłam sama zwykłym klejem i to był błąd: najlepiej użyć specjalnego kleju do butów lub powierzyć je komuś, kto się na tym zna :) - Buty, które można prać w pralce? Tak, to akurat musiałam przetestować, bo jasne balerinki dość szybko się brudzą. Włożyłam je zatem do woreczka na pranie i wyprałam razem z dywanikiem łazienkowym w 40 stopniach, z niewielkim wirowaniem. I rzeczywiście, po praniu wyciągnęłam z pralki czyściutkie, pachnące buty :) Jedyny minus jest taki, że w tym jasnym modelu delikatnie rozszedł się klej na łączeniu jednego buta (ale to chyba kwestia tej pojedynczej pary, bo z tymi czarnymi nic się nie dzieje).
- Na plus na pewno zasługuje bardzo ładne opakowanie bez plastiku: dedykowany kartonik, papierowe wypełniania, tekturowe patyczki. W jednej z paczek otrzymałam także taką fajną papierową miarkę, z której korzystam do dziś.
Wygoda i komfort
- To co na pewno mogę powiedzieć o tych butach to to, że rzeczywiście są wygodne. Wkładki są mięciutkie i wyprofilowane do tego stopnia, że nawet po kilku godzinach noszenia nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. Noszę je na gołe stopy i ani razu mnie nie obtarły. Co więcej te wkładki można łatwo wyciągnąć i umyć w razie potrzeby.
- Upały i potliwość stóp. Moje stopy są bardzo wrażliwe i dlatego jak ognia unikam obuwia ze sztucznych materiałów, gdyż najzwyczajniej w świecie mnie obcierają a po kilku godzinach nieprzyjemny zapach jest wyczuwalny. W przypadku Vivaia ten specyficzny zapach (tyle że bardzo delikatny) pojawił się dopiero po kilku intensywnych dniach noszenia podczas upałów i to nie na stopach lecz wyłaniał się z samego wnętrza balerin, ale wystarczyło wyciągnąć wkładkę i umyć ją pod bieżącą wodą, problem zniknął. Warto także latem zaopatrzyć się w specjalny dezodorant do butów w sprayu (dostępny w Rossmanie). Niemniej uważam, że akurat podczas bardzo ciepłych dni to chyba tylko skórzane lekkie klapki zapewniają najlepszą wentylację.
- Czarne balerinki prałam pod bieżącą wodą z mydłem w kranie, gdyż ta faktura materiału powoduje, że dość mocno wnika w nie kurz i po kilku tygodniach noszenia warto im zafundować kąpiel:)
- Najbardziej zaskoczyły mnie jednak czółenka, bo serio… to jedyne buty na obcasie w szpic, w których mogłabym przetańczyć całą noc. Taki sam model posiada moja przyjaciółka i podpytywałam ją ostatnio o wrażenia, które okazały się równie pozytywne. Do tego stopnia, że planuje już zakup kolejnej pary:)
Rozmiarówka, czas dostawy, ceny
- Na stronie Vivaia znajdziecie dokładną tabelę rozmiarów, w której rozpisane są poszczególne numery. Ja noszę sztandarowe 38,5 cm i w przypadku balerin (Pointed - Tloe Stripe Flats) na taki rozmiar się zdecydowałam. Czółenka i jasne baleriny z większym szpicem z kolei zamówiłam w rozmiarze 39 i są idealne. Warto spojrzeć na tabelę rozmiarów przy każdym z modeli, gdyż rekomendacje mogą się nieznacznie różnić. Poza tym, uważam, ze sama rozmiarówka jest raczej standardowa, dość “europejska”.
- Czas dostawy: ja na moje modele czekałam około 2 tygodni ale tutaj zaznaczam, że otrzymałam je w ramach współpracy a te mogą być wysyłane nieco później.
- Ceny… ahh te ceny…. To chyba jedyny minus, gdyż do najtańszych nie należą, niestety. Standardowe modele balerin to wydatek ok 360 zł (bez kodu rabatowego), natomiast czółenka to już kwoty rzędu 590 zł
Modele
Na duży plus zasługuje także szeroki wybór modeli. Balerinki w różnych kolorach, wzorach oraz z różnymi rodzajami czubków. Modele w szpic polecam osobom o węższych stopach, z kolei te Square-Toe V-Cut lub standardowe Aria będą także dobre na osoby mające szerszy rozstaw palców:) W ofercie znajdziecie także loafersy, klapki, mule, botki, kozaki czy sneakresy. Coś dla siebie znajdą także panowie.
_____________
Podsumowanie i ogólna ocena
Buty otrzymałam w ramach współpracy ale nie byłam zobligowana do pisania tak obszernej recenzji. Stwierdziłam jednak, że skoro do tej pory nie znalazłam w Google wyczerpującego materiału, to sama taki stworzę i być może pomogę niezdecydowanym. Czy kupiłabym te buty sama, gdybym miała taką wiedzę? Tak:) Balerinki są wygodne, można je łatwo założyć, pasują do wielu moich stylizacji. Czółenka z kolei na pewno będą moim pierwszym wyborem, gdy w końcu zdecyduję się założyć obcasy:) Zalety przeważają, do wad zaliczyć mogę chyba jedynie ceny, no i to delikatne rozejście (będę obserwować i aktualizować post, jeśli ten motyw będzie się powtarzał).
Kod rabatowy
A teraz małe ogłoszenie parafialne: jako że ceny tych butów nie należą do najtańszych, to mam dla Was kod rabatowy:
- 18% zniżki z hasłem: MILENA (wynika z tego, że jestem pierwszą Mileną, która otrzymała swój dedykowany kod:P). Enjoy! Koniec ogłoszeń;)