Jakiś czas temu wspominałam Wam o moich doświadczeniach związanych z budowaniem dobrzej funkcjonującej garderoby. Takiej, w której każda rzecz pasuje do innej i która nie jest przeładowana nadmiarem ciuchów, których po prostu nie noszę.
Myślałam początkowo, że ten proces zakończyłam pół roku temu, jednak okazało się, że mając 28 lat wciąż nie potrafię kupić dobrze dopasowanych jeansów (sic!) - czytaj: po jednym założeniu okazywały się nagle o dwa rozmiary za duże XD
Ostatecznie dopiero dziś mogę potwierdzić, że pozbyłam się niedopranych koszul, źle dopasowanych spodni czy zmechaconych koszulek. Zainwestowałam w rzeczy lepszej jakości (większość jak się okazało znalazłam w sh) i takie, które, mam nadzieję, nie prędko wyjdą z mody.
Pod koniec listopada zrobiłam szczegółową listę ubrań i butów, które potrzebowałam, by w całości skompletować całą garderobę. Jeszcze w grudniu wyznaczyłam sobie budżet i zainwestowałam w piękny trencz , kaszmirowy sweter, dobrej jakości (i dobrze dopasowane) jeansy, przewiewną kurtkę na lato oraz dobrej jakości białą bawełnianą koszulę. Skrupulatnie przetestowałam także, że moje 12 par butów (wliczając w to kalosze, kozaki, sztyblety, buty letnie, eleganckie i sportowe) sprawdzi się podczas kompletowania zestawów na różne okazje. Pozbyłam się wszystkich butów z eko-skóry i innych dziwnych tworów (gdyż nie służyły moim stopom) i dokupiłam dobrej jakości skórzane obuwie, o które mam zamiar dbać (wymieniać fleczki, czyścić zgodnie z instrukcją, itp) - przy butach ze sztucznych materiałów jakoś nie miałam motywacji. Przeanalizowałam ubrania wierzchnie i niepotrzebne kurtki i płaszcze wystawiłam na olx. Zostawiłam sobie tylko dwa wełniane płaszcze i jedną ciepłą kurtkę na zimę.
Może moja szafa to nie typowe "capsule wardrobe" z dwoma koszulami na krzyż. Uważam bowiem, że w naszej strefie klimatycznej i przy moim trybie życia, ograniczenie ilości ciuchów do kilkunastu sztuk mogłoby być problematyczne. Na szczęście wciąż wszystkie moje ubrania mieszczą się w jednej strefie w komandorze, wiszą na wieszakach i mam je na wysokości oczu. Nie gromadzę nieużywanych bluzek w ciemnych kątach szafy, gdyż w moim przypadku prowadzi to do "ubraniowej amnezji";)
Mam w planach w następnym poście wymienić dokładne ilości poszczególnych rzeczy wraz z opisem, gdzie je kupiłam.
Po selekcji oberwało się także dodatkom: rozstałam się ze starymi zegarkami kiepskiej jakości, w szkatułce leży tylko biżuteria, którą chętnie noszę a szale ograniczyłam do tych, które faktycznie grzeją ;)
Rok bez nowych ubrań
I tak oto postanowiłam, iż przez najbliższy rok nie kupię żadnych nowych ubrań. Wiem, że brzmi to kuriozalnie, ale mam nadzieję, że obecna garderoba spełni swą rolę i nie będę musiała wydawać pieniędzy na nowe ciuchy. Plan jest taki, aby całkowicie ograniczyć zakupy w tej materii a zaoszczędzone w ten sposób środki przeznaczyć na inne cele: kupno nowego aparatu, odłożenie na remont mieszkania.
Jeśli jakaś rzecz się zniszczy, to mam w zapasie inne. Dzięki temu przetestuję też, które marki najlepiej się noszą, najmniej niszczą i na które warto wydawać kasę.
Trzymajcie kciuki;) Mam zamiar pod koniec każdego miesiąca robić małe podsumowanie i szczerze zwierzać się z postępów. Czy się uda? Zobaczymy:)