Dziś wracam do Was z porcją moich nowości w szafie oraz sprawdzonym przepisem na to, jak zapanować nad swoją garderobą. Bardzo skrupulatnie dbam o zawartość mojej szafy, raz w miesiącu robię dokładny przegląd, sprzedaję ubrania, w których już nie chodzę lub które z jakichś przyczyn przestały mi sie podobać. W zeszłym roku podjęłam się zadania odzieżowego detosku i miałam plan, by przez 12 miesięcy nie kupować nowych obrań. Niestety (lub stety?) nie udało mi się osiągnąć zamierzonego celu, ale przyznam, że nawet półroczny detoks uświadomił mi, że nie sztuką jest odzieżowa asceza, lecz mądre gospodarowanie budżetem i kupowanie tylko rzeczy, które naprawdę są nam niezbędne.
Ale po kolei :)
Nowości w mojej szafie
- Skórzana ramoneska Mango
Na ten element garderoby "chorowałam" już od kilku lat. Niestety przez bardzo długi czas nie udawało mi się znaleźć idealnie skrojonego egzemplarza. Miałam wrażenie, że w większości wyglądam topornie, że to nie moja bajka.Pogodziłąm się już nawet z faktem, ze może po prostu nie jest to krój dla mnie. Niemniej skórzana ramoneska była na mojej "prezentowej" liście i całkiem niedawno udało mi się znaleźć kurtkę, która spełaniała wszystkie kryteria. Poczekałam zatem do daty moich urodzin i podpowiedziałam komu trzeba co z tym fantem zrobić;)
Uwielbiam połączenie ramoneski z białą koszulą, jeansami i butami na wysokim obcasie.... lub po prostu z czarnym t-shirtem i trampkami. I choć mam wrażenie, że co druga dziewczyna na ulicy nosi się podobnie, to mam nadzieję, że koniec końców będę zadowolna;)
2. Jenasy Big Star
Musiałam jakiś czas temu zareklamować moje ukochane jeansy z Levisa, niestety producent w sklepie nie miał już ideantycznego modelu, więc musiałam poszukać innej marki. I tak trafiłam na idealny model w kolorze klasycznego jeansu, z bardzo dużą ilością bawełny, wysokim stanem, takie w stylu mom-jeans.
Noszę je ostatnio praktycznie codziennie i uważam, że to był bardzo dobry zakup. Spodnie znajdziecie w limitowanej edycji U.S.Legend.
3. Koszule Lambert
Uwielbiam koszule. Właściwie jestem od nich trochę uzależniona, bo to element garderoby, który noszę praktycznie codziennie. Do tej pory zaopatrywałam się w lumpeksach, jakiś czas temu jednak udało mi się skorzytsać z promocji Wólczanki i stałam się posiadaczką dwóch modeli z wiskozy. Koszule zbierają same komplementy, gdyż w końcu dodały do mojej garderoby trochę koloru. Kwiatowe desenie przełamują proste stylizacje ale wciąż wpasowują się w moją game kolorystyczną.
Polecam zaglądać na stronę marki, gdyż co jakiś czas promocja jest reaktywowana i można kupić dobrej jakości produkt w całkiem niezłej cenie.
4. Koszula U.S. Polo Assn.
Pozostając w temacie koszul, model z Polo to mój kolejny "prezentowy" nabytek. Podoba mi się jego delikatny geometryczny deseń i taliowany krój.
5. Wiskozowa bluzka i kremowy t-shirt Espirit
Większość moich koszul to modele bardziej na co dzień (oversize) i brakowało mi w szafie wizytowej białej bluzki, która nadwałaby się zarówno do spódnicy jak i do jeansów. Model z Espirit pochodzi z tegorocznej wyprzedaży, podbnie jak i kremowy prosty t-shirt z wysokogatunkowej bawełny z domieszką wiskozy. Mam nadzieję, że oba modele będą się dobrze sprawować, gdyż jak do tej pory byłam zadowolona z rzeczy tej marki.
6. Wełniany płaszcz Pro-be
Jaki czas temu na blogu pojawił się wpis z przeglądem wełnianych płaszczy na zimę. Co prawda w artykule nie wspomniałam o tej marce, ale ostatecznie zdecydowałam się na zakup płaszcza u polskiego producenta. Marka Pro-Be oferuje ubrania z dobrym składem w całkiem przyzwoitych cenach. Niestety nie pokażę na razie zdjęć samego płaszcza, gdyż ciągle czekam na dostawę. Ale obiecuję, że jak tylko do mnie dotrze, to pochwalę się moim egzemplarzem :)
Na ten moment to wszystko:) W planach mam jeszcze zakup kaloszy, gdyż mój ukochany "nonejmowy" model dożył swego żywota.
Jak zapanować nad swoją garderobą i impulsywnymi zakupami?
Na początku wpisu obiecałam, że "sprzedam" Wam moje triki, które pomagąją mi utrzymać moją szafę ( i budżet) w ryzach. Oto i one:
Polecam Wam spisać wszystkie Wasze ubrania oraz buty. Podzielić na kategorie: spodnie, koszule, bluzki, swetry, buty, okrycia wierzchnie. Przy każdym egzemplarzu dodać cenę zakupu lub miejece (markę), gdzie dana rzecz była kupiona. Pamiętajcie o numeracji i małym podsumowaniu. Dzięki spisywaniu ubrań, marek i cen bedziecie pamiętać, gdzie kupiłyście ubrania, które najdłużej Wam służą i z których jesteście najbardziej zadowolone. Polecam Wam do tego darmową aplikacje Trello (https://trello.com/), w której możecie zapisywać wszystkie Wasze plany, zadania oraz poszczególne spisy. Nie trzeba nic instalować na komputrze, aplikacja jest dostepna online (zarówo na desktopy jak i na smartfony) i jest bardzo intuicyjna. Używam jej praktycznie codzinnie i zastąpiła mi tradycyjny kalendarz/planner.
Pod tym względem jestem bardzo systematyczna. Gruntowny przegląd szafy robię raz w miesiącu. Jako że nie mam ogromnej ilości ubrań, to całość zajmuje mi ok. 20 minut. Biorę do ręki wówczas każdą rzecz z osobna i sprawdzam jaki jest jej stan. Jeśli nie ma dziur, niezmywanych zabrudzeń czy też po prostu innych śladów zniszczenia, i rzecz nadal mi się podba, to wraca z powrotem na swoje miejsce. Taki proces pozwala mi na przypomnienie sobie co tak naprawdę mam w szafie i jakie ewentualne zestawy mogę z tego stworzyć.
Ubrania, które z jakichś przyczyn przestały mi się pdbobać, są za małe, za duże, etc. wystawiam ponownie na sprzedaż. Najczęściej na OLX lub na portalu Vintage.pl.
Może zabrzmi to śmiesznie ale mam w szafie konkretną liczbę wieszaków. Zanim kupię nową rzecz, to sprawdzam czy mam jeszcze "wolny" wieszak. Jeśli nie, to muszę przemyśleć, czy rzecz naprawdę jest niezbędna lub sprzedać coś, w czym chodzę rzadziej.
Jeśli jakaś rzecz wpadnie mi w oko lub stwierdzam, że brakuje mi jakiegoś elementu w garderobie, tworzę "listę prezentową", którą później wysyłam komu trzeba;) Obie strony zadowolone, bo i ja dostaję to, co mi się faktycznie podoba i czego potrzebuję a i osoba kupująca ma problem z głowy:)
Staram się nie kupować ubrań lub butów podczas premier kolekcji. Prawie zawsze czekam na jakieś zniżki, promocje lub wyprzedaże. Dzięki temu udaje mi się sporo zaoszczędzić, dla przykałdu marynarkę z Massimo Dutti, na którą "chorowałam" od początku sezonu, kupiłam 65% taniej, bowiem poczekałam na wyrzedaż kolekcji.
Wyprawa do second handu to dla mnie akurat odskocznia i nie mam problemu z buszowaniem po sklepach z odzieżż używaną. Tym bardziej, że niejednokrotnie udawało się tam znaleźć prawdziwe perełki. Wiadomo, że ubrania z lumpeksów są sporo tańsze, więc jeśli marzy nam się kaszmiorowy setwer a nie mamy 300 zł na podorędziu, to polecam wyprawę do lumpeksu.