Rok 2021 znów upłynął mi pod znakiem pandemii, home-office, refleksji na temat zmian klimatycznych, do których moda dokłada swoje trzy grosze, oraz dążeniu do swego rodzaju "upraszczania" mojego życia i otoczenia. Mimo iż staram się być coraz bardziej świadomym konsumentem, wybieram to co polskie i lokalne, ograniczam zbędne zachcianki, to i tak z lekkim niepokojem spoglądam w przyszłość. Widmo katastrofy klimatycznej, coraz gorsze powietrze, inflacja, pandemia oraz świadomość, że moje starania to i tak kropla w oceanie ścieku korporacyjnych grzeszków, sprawiają, że końcówka roku była dla mnie dość przytłaczającym okresem.
Jedynym pocieszeniem był dla mnie fakt, że w końcu mam poczucie, że doszłam do stanu, w którym mogę powiedzieć, że jestem w 100% zadowolona z zawartości mojej szafy. Dlatego chciałabym podsumować i zebrać niejako wszystkie refleksje jakie udało mi się spisać w moim notatniku. Dzięki temu, że na bieżąco robiłam zdjęcia swoich stylówek, to mogłam na spokojnie wszystko przemyśleć, popatrzeć, wyciągnąć wnioski i wybrać outfity, w którym czułam się najlepiej i które chcę powielać i nosić w kolejnych latach.  Zapraszam Was zatem na luźne podsumowanie minionego roku, który w kwestii szafy kapsułowej bardzo wiele mnie nauczył:)

Stwórz swój uniform - to gwarancja udanej stylówki w podbramkowych sytuacjach!

Mimo iż w 2021 eksperymentowałam trochę z moją szafą, o czym napiszę później, to mój uniform w dalszym ciągu jest ten sam. W moim przypadku to:
- marynarka: ważne, by była wykonana z oddychających tkanin (wełna, wiskoza, bawełna), by miała w miarę duże klapy oraz odpowiednią długość. Ważny jest dla mnie także kolor: musi być na tyle neutralny, by pasował do większości rzeczy w mojej szafie
- top/t-shirt/body: zauważyłam, że ostatnio znaczniej częściej wybieram obcisłe góry, niemniej wciąż lubię także luźniejsze t-shirty. Staram się zakładać głównie takie na krótki lub długi rękaw, gdyż najzwyczajniej w świecie w topach na cienkich ramiączkach moja skóra pod pachami ma bezpośredni kontakt z materiałem marynarki a to oznacza częstsze pranie żakietów.
- dół to przede wszystkim spodnie z zakładkami, jeansy lub szorty. Tutaj nie mam jednoznacznego faworyta, gdyż lubię różne opcje:)
- mokasyny. I tyle w temacie. Gdybym mogła to cały rok chodziłabym tylko w ulubionych loafersach.
Całość dopełnia delikatna biżuteria i ulubiona torebka.

Uważam, że warto stworzyć sobie taki zestaw, w którym czujemy się najlepszą wersją siebie, który jest wygodny i w którym bez problemu możemy "przechodzić" cały dzień. W sytuacjach kiedy szybko musimy podjąć decyzję o tym, w co się ubrać, taki gotowy set ratuje życie. Ja wiem, że może się to wydawać trywialne, w końcu to tylko ciuchy, ale niezmiennie twierdzę, że to, co na siebie wkładamy ma ogromne znaczenie w procesie samoakceptacji i samorozwoju.  

Mój uniform: marynarka, top i ulubione spodnie

Sweater weather, czyli o tym jak na nowo odkryłam dzianiny.

Nigdy nie byłam jakąś wielką fanką swetrów (wyjątkiem był kardigan, który otrzymałam w zeszłym roku na urodziny i w którym chodziłam tak często, że aż mój brat zapytał, czy ja go w ogóle kiedykolwiek ściągam:P)  i nie rozumiałam do końca tej ekscytacji sezonem #sweterweather. Jako że znów w sezonie jesienno-zimowym zdecydowałam się zostać w domu na pracy zdalnej, to wzięłam sobie za cel, by stworzyć sobie wygodną mini kapsułę domową. A że dresy już trochę mi się znudziły, to przy okazji współpracy z dwiema polskimi markami (SBFL i More Moi) miałam okazję przetestować bardzo przyjemne kardigany i bluzę z wielkim kołnierzem. No i stało się. Obecnie moim domowym uniformem są beżowe legginsy/ dresy i ciepły kardigan lub właśnie wspomniana bluza. Wszystkie posiadane przeze mnie egzemplarze są świetnej jakości, mam zatem nadzieję, że posłużą mi i w kolejnych sezonach. Poza tym, czuję się w takim wydaniu bardziej "ubrana" i ogarnięta, mam większą motywację i nie mam poczucia, że ciągle jestem w piżamie.

Domowa szafa kapsułowa

Małe i duże eksperymenty, czyli definiuję charakterystyczny element mojego stylu.

Wiązana bluzka Sinnly od której wszystko się zaczęło

Mniej więcej w połowie roku naszła mnie taka refleksja, że chciałabym trochę "podkręcić" swój styl i znaleźć jeden charakterystyczny element, który byłby jednak czymś innym niż ... marynarką narzuconą na t-shirt. I tak padło na ... wiązane, kopertowe bluzki. Mają wszystko to, co lubię, czyli głęboki dekolt, podkreślenie talii i swego rodzaju zwiewność materiału w kluczowych miejscach (takich jak rękawy). Mimo iż wciąż bardzo cenię sobie uniwersalność i wygodę dobrych "basików", to czuję, że gdy mam ochotę ubrać coś wyróżniającego, to sięgam właśnie po takie zestawienia jak poniżej. Poza tym, poczułam potrzebę dodania do mojej szafy bardziej kobiecych elementów, a wszelkiego rodzaju kimonowe bluzki są dla mnie właśnie kwintesencją tego stylu.

Wiązane bluzki, kimona i zakładkowe kroje podkreślające dekolt

Czas na ... kolor!

Tak, tak, dobrze czytacie (i widzicie). W mojej stonowanej kolorystycznie szafie pojawiły się w końcu jakieś barwy. Nie jestem specjalistą od analizy kolorystycznej ale bardzo dobrze czuję się w zgaszonym różu, odcieniach czerwieni, zgnitej zieleni i brązie. Odrobina wyrazistego akcentu w postaci tych ubrań sprawiała, że w końcu czuję, iż moja garderoba jest kompletna. Polska zima to dość szary i przygnębiający czas, dlatego rozweselam sobie dni popijając ulubioną herbatę w koralowym swetrze :)

Nowy kolor w mojej szafie

#nothingnew2022 czyli korzystać z tego, co już mam...

... a mam mnóstwo świetnych rzeczy, które mogę ze sobą zestawiać w przeróżnych kombinacjach. Moja obecność na Instagramie: polecane marki odzieżowe, porady dotyczące budowania spójnej szafy kapsułowej w końcu muszą znaleźć odzwierciedlenie w codziennych stylizacjach bez poczucia, że ciągle mam coś nowego w szafie. Dlatego mam zamiar bardzo mocno ograniczyć zakup całkowicie nowych ubrań (być może uda się zrealizować cel i nie kupić do końca roku ani jednej nowej rzeczy). Zostawiam sobie jedynie mały margines na wspieranie polskich firm i drobne współprace, gdyż wiem jak ciężko jest się przebić, a jako fotograf i grafik mam szanse poćwiczyć warsztat .

Ulubione letnie okrycia wierzchnie
Lniane bluzki - idealne na lato!
Letnie sukienki
Stylizacje na "większe" wyjścia

Ogóle wnioski, których muszę się trzymać, by nie tracić pieniędzy na nietrafione zakupy:
- wysoki stan w spodniach: wszelkie egzemplarze z niskim lub średnim stanem wylądowały finalnie na Vinted i znalazły nowe właścicielki:)
- mam w swojej szafie 4 pary jeansów i na ten moment to wystarczająca liczba. Odkryłam, że w materiałowych spodniach jest mi najzwyczajniej wygodniej
- unikać spodni w 100% z wiskozy - ten materiał dość mocno się gniecie i to nie w tak szlachetny sposób jak len :) a ja akurat nie lubię mieć na sobie pogniecionych rzeczy
- nie potrzebuję już także więcej marynarek (mam jeszcze w planach jedną współpracę, a mianowicie najprawdopodobniej szyje się dla mnie lniany garnitur), dlatego nakładam sobie oficjalny zakaz kupowania (oraz przeglądania na Vinted) żakietów!
- kolory: w dalszym ciągu trzymać się swojej ulubionej palety neutralnych barw. Jeśli już będę miała zamiar dodać coś bardziej "szalonego", to ...musze to przemyśleć trzy razy;)

Diabeł tkwi w szczegółach, czyli kilka słów o dodatkach

Akcesoria i dodatki

Jeśli chodzi o dodatki to także mam komplet. Pod koniec roku udało mi się kupić na Vinted bardzo fajną niewielką nerkę i tym samym mam już torebki na każdą okazję. Podobnie ma się sytuacja jeśli chodzi o biżuterię, czapki, szaliki i inne tego typu dodatki. Nie będę się teraz tutaj rozpisywać, gdyż i tak planuję o tym osobny post :)

Cele i plany na przyszły rok oraz bardzo krótka wish-lista

Nie mam w tym roku większych planów zakupowych. Mam w głowie kilka rzeczy, ale wszystkie na pewno znajdę na Vinted lub OLX a są to:

- brązowe lub panterkowe mokasyny (moje ukochane z 7mil niestety są już w bardzo kiepskim stanie i nawet mój niezawodny szewc rozłożył ręce)
- ciemne lniane szorty. Mam jedną parę z tencelu i jedną lnianą beżową parę z More Moi (które jednak nadają się tylko na wakacje lub po domu) a szukam czegoś bardziej eleganckiego, bym mogła założyć je także do pracy.
- pewnie w połowie roku będę musiała wymienić już moje cieliste podkoszulki z Ansin, gdyż moje egzemplarze dość mocno się zużyły. Zapewne trafią do szuflady z rzeczami do ćwiczeń.


Jeśli zaś chodzi o konkretne plany to:
- w dalszym ciągu unikać nowych rzeczy z popularnych sieciówek. Ubrania z Mango, H&M, Zary można znaleźć z metkami w niemal każdym rozmiarze na Vinted, OLX czy w lumpkesach, poza tym jakość tych rzeczy bardzo często pozostawia wiele do życzenia.
- skrupulatnie zapisywać wydatki ubraniowe  oraz współprace w 2022. Robiłam to w 2021 i tego typu notatki pozwalają zrobić konkretne podsumowanie. Mimo iż w 2021 także starałam się ograniczać zakupy, to w mojej szafie i tak pojawiło się wiele nowych nabytków
- nosić i cieszyć się tym, co już mam w szafie. Po prostu. Lubię modę, inspirują mnie ludzie z własnym stylem, niemniej czuję, że ciągłe kupowanie nowych ubrań (także i tych z drugiej ręki) nie pozwalało mi w pełni wykorzystać potencjału rzeczy, które już posiadam.
- chciałabym przekazywać Wam więcej konkretnych rad i spostrzeżeń, dzielić się z Wami pomysłami na codzienne stylówki w duchu slow fashion. Tym samym chcę także wrócić do regularnego postowania na blogu, gdyż mam wrażenie, że w dobie szybkich treści na Instagramie, Tik Toku czy Facebooku zatraciłam trochę moją "lekkość" pióra i motywację do tworzenia dłuższych wypowiedzi.